Wszystko zaczęło się od zeszłorocznego wyjazdu na działkę. Lało przez całe dwa tygodnie przez co Leon zostawał sam w domku letniskowym podczas gdy jego rodzice zbierali jabłka i śliwki w sadzie. Tata po każdym powrocie mówił że jeśli nie zebrałoby się tych owoców to przy tej pogodzie sad zamieniłby się w gigantyczną misę kompotu jabłkowo-śliwkowego. Leon na początku nie uważał że taka ogromna misa kompotu byłaby czymś złym, ale po dłuższym zastanowieniu stwierdził że nie ma wystarczającej ilości słoi i butelek aby ten kompot rozlać i w końcu że taką ilość kompotu mógłby chyba tylko wypić jakiś wielkolud albo smok. Niestety okolicy działki nie mieszkał ani żaden smok ani wielkolud, więc Leon stwierdził w końcu, że rzeczywiście rodzice mają rację zbierając opadłe owoce.
I właśnie tego trzeciego jakże nudnego poranka, podczas gdy Leon przeglądał po raz już chyba piąty jedyną książkę w domku, którą była „Historia Naturalna”, pojawił się ów gość. Był to nie mniej i nie więcej pawian we własnej osobie, a właściwie we własnej sierści. Siedział sobie jak gdyby nigdy nic w fotelu i łypał dyskretnie na chłopca swoimi małymi ślepiami. Pewnie myślał że nikt nie zauważył jego pojawienia się. Zuchwalec. Jak można tak po prostu pojawić się z nikąd bez zapowiedzenia? Leon nie omieszkał uświadomić tego pawianowi: „Trzeba było przynajmniej zadzwonić, jeśli nie na domowy telefon to na komórkę mamy, a jak już tak to przynajmniej powinno się powiedzieć dzień dobry.” Jak się okazało pawian był nie tylko impertynentem ale i niemową.
Mimo nienajlepszego zachowania Pawiana, Leon postanowił zainteresować go „Historią Naturalną”. Nietrudno się domyśleć że książka bardzo się gościowi spodobała; prawie przez cały czas przesiedział na oparciu fotela podskakując z wrażenia przy każdej kolejnej fotografii. Uśmiechał się dosłownie od ucha do ucha, i właśnie przy tych szerokich uśmiechach Leon zauważył, że jego gość zaniedbuje nie tylko maniery, ale i też higienę osobistą, a właściwie małpią.
Pawian zupełnie nie proszony wpakował się do samochodu, gdy nadszedł czas powrotu do domu. Leon nie protestował – przynajmniej nie było nudno. Ciekawe że rodzice w ogóle nie zwracali uwagi na dodatkowego pasażera; „To nawet lepiej” pomyślał Leon zadowolony z faktu że nie musi tłumaczyć rodzicom okoliczności pojawienia się pawiana. C.D.N.
Chat GTP 4:
Leon i pawian w przedszkolu
Leon uwielbiał chodzić do przedszkola. Lubił rysować, śpiewać piosenki i bawić się z rówieśnikami. Jednak pewnego ranka, gdy mama pomagała mu ubrać się i przygotować do wyjścia, Leon poczuł, że ten dzień będzie nieco inny. Zauważył bowiem, że jego wyobrażony przyjaciel, pawian, również wydaje się być w doskonałym nastroju i z niecierpliwością czeka, by pójść z nim do przedszkola.
Do przedszkola chodziło wiele dzieci i każde z nich miało własne małe zwariowane pomysły. Jednak pawian był czymś zupełnie wyjątkowym. Oczywiście tylko Leon go widział, ale to nie przeszkadzało mu w zabawie z innymi.
Kiedy nauczycielka poprosiła dzieci, aby narysowały swoich ulubionych przyjaciół, Leon postanowił namalować pawiana. Jego rysunek odznaczał się żywymi kolorami i dokładnymi szczegółami - od szerokiego uśmiechu pawiana po każdy włos na jego futrze. Kiedy przyszedł czas na prezentację rysunków, Leon z dumą opowiadał o swoim wyjątkowym przyjacielu. Dzieciaki były zafascynowane i chciały wiedzieć więcej.
Na przerwie w ogrodzie przedszkolnym, Leon opowiadał innym dzieciom o przygodach z pawianem. Jak przyszedł do niego na działkę, jak wspólnie przeglądali książkę i jak wsiadł do samochodu, wracając do domu. Wszyscy słuchali z otwartymi ustami.
Pawian, z zachwytem obserwując dzieci, postanowił zasugerować Leonowi nową zabawę. Wykorzystując gałęzie drzewa jako liany, podskakiwał z jednej na drugą, udając tarzającego się małpę w dżungli. Leon natychmiast dołączył do niego, a reszta dzieci śmiała się i klaskała w dłonie.
Po powrocie do domu, Leon miał mnóstwo historii do opowiedzenia rodzicom. O tym, jak wspaniale bawił się w przedszkolu z pawianem i jak wszyscy byli zafascynowani jego wyimaginowanym przyjacielem. A pawian? Siedział sobie spokojnie na fotelu w pokoju Leona, ciesząc się kolejnym dniem pełnym przygód.
Zachód słońca oznaczał koniec dnia, ale dla Leona i pawiana
była to tylko kolejna strona w ich nieskończonej książce pełnej cudownych
chwil. C.D.N.
No comments:
Post a Comment