Dziś rano, podczas rozmowy z jedną z matek w drodze do tramwaju po odprowadzeniu Poli do żłobka, usłyszałem wzruszającą historię.
.
Rozmowa zaczęła się od nawiązania do pochwały jaką jej córka, Lena otrzymała od pani ze żłobka – że jest bardzo empatycznym dzieckiem, które zawsze stara się uspokoić inne dzieci miłymi słowami lub oferowaniem zabawek gdy tamte płaczą lub nie mogą zasnąć. Rzeczywiście, pamiętam że przynosiła zabawki Poli, podczas naszych pierwszych dni adaptacyjnych.
.
Tak się złożyło, że po odprowadzeniu dziewczynek, szliśmy z mamą Leny na ten sam przystanek tramwajowy, więc chcąc być miły, nawiązałem do zachowania Leny, mówiąc że skądś to ma. Od słowa do słowa, i dowiedziałem się że matka Leny od lat zajmuje się opieką osób starszych lub z niepełnosprawnościami. O, widzi pani – prawdopodobnie nie jest całkowitym przypadkiem że pani taką pracę obrała! I co może tłumaczyć naturalne skłonności Leny.
.
Przyznała że rzeczywiście gdy mieszkali w Londynie, po kilku zawodowo niestabilnych latach, podczas których zmieniała pracę co najmniej pięć razy, ostatecznie najdłużej pracowała w prywatnym domu opieki, głównie dla seniorów. Po tym jak stwierdziłem że to musiała być ciężka praca, przyznała mi rację i zaczęła opowiadać o rozmaitych wyzwaniach. Wiele osób cierpiało na zaawansowaną demencję i inne niepełnosprawności, nie koniecznie związane z wiekiem.
.
Powiedziała że jednym z bardziej powszechnych wyzwań były wymogi staruszków aby zabierać ich na wycieczki do ich ulubionych dzielnic i miejscowości, lub tych gdzie sie urodzili i mieszkali. Chcieli aby im zamawiać taksówkę lub zabrać na przystanek autobusowy. Jeden pan chciał aby z nim pojechać do Scarborough, ponieważ tam się wychował (to ta miejscowość z piosenki „Scarborough Fair”), a inna pani z kolei prosiła aby ją zabrać na główną ulicę Kingston, pod Londynem, tylko zapytana na którą, nie potrafiła sobie przypomnieć.
.
Niestety, takie wycieczki były wykluczone, nie tylko ze względów budżetowych i bezpieczeństwa ale i smutnego faktu że większość staruszków po kilkunastu minutach zapominało swoją zachciankę. Ostatecznie ktoś wpadł na pomysł aby przed ośrodkiem postawić ławeczkę z atrapą przystanku autobusowego. Więc gdy ktoś nalegał na wyjazd, opiekuni zaprowadzali go na ten przystanek. Idea okazała się, jakby to ująć – okrutnie skuteczna, ponieważ staruszkowie z wielką przyjemnością przesiadywali na tym przystanku godzinami, nie pamiętając o tym że już tak długo czekają a żaden autobus nie przyjeżdża.
~ Addo, ergo sum ~
~ philosophy ~ logic ~ mathematics ~ poetry
Thursday, April 25, 2024
Przystanek szczęścia
Sunday, July 30, 2023
Osobliwy początek osobliwości technologicznej
Już od kilku dekad mówi się wiele o sztucznej inteligencji i o tej tajemniczej osobliwości technologicznej gdy to sztuczna inteligencja osiągnie poziom i tempo rozwoju, które zostawi ludzkość w tyle i może nawet jej zagrozić (chleb powszedni pisarzy sciencie-fiction). Ostatnio dyskusja ta znacznie się nasiliła, między innymi w związku z zaskakującymi możliwościami oraz rozpowszechnieniem czatbota ChatGPT. Słucham i doświadczam tych rewolucyjnych zmian na co dzień i przyznam że inspirują one wiele przemyśleń, których źródłem do niedawna byli głównie Asimov i Lem. Ale muszę przyznać że to wszystko nie miało na mnie takiego wpływu jak pewne osobliwe (nomen omen) zdarzenie, które miało miejsce kilka dni temu, na moim osiedlu. Jak wiemy, hulajnogi eklektyczne są wszędzie i również wiemy jak irytujący jest fakt że ludzie zostawiają je praktycznie wszędzie. Przyznam że niekiedy nawet mam ochotę taką hulajnogę kopnąć, jako zamiennik nawymyślania bezmyślnemu użytkownikowi. Przedwczoraj idę sobie do sklepu i mijam przewróconą hulajnogę. W pierwszym momencie się uśmiechnąłem, myśląc że ktoś inny dał upust frustracji, ale chęć zachowania względnego ładu estetycznego na moim osiedlu sprawiła że postanowiłem tą hulajnogę jednak postawić. I tak zrobiłem, po czym usłyszałem, metaliczny ale mimo wszystko miły głos wydobywający się z wnętrza tej podrapanej i poobijanej maszyny, mówiący -- dziękuję!
Thursday, July 7, 2022
Sunday, September 12, 2021
I thought about you before I knew you!
Having a somewhat romantic disposition, I used to indulge in the following fantasy, in my former, bachelor years, when my passion for philosophy and science left little room for a long term relationship:
"Suppose I fall in love sometime in the future, and meet the girl of my dreams. If that indeed happens, then she is alive today somewhere, going about her everyday life, oblivious to the fact that we're going to be together, and the fact that I'm thinking about her at this very moment." I indulged in the fact that I could think of her before we even met.
But was I really thinking of her, or merely about a set of people who merely satisfied the predicate 'my next girlfriend'? This is analogous to thinking about the winner of a race before it has started. But it was difficult for me to accept that I'm merely thinking about a potential person, given that she already existed. Surely it wasn't determined who she is (going to be), before we actually met, and therefore at the time of my romantic deliberations. But such speculations aside, surely the predicate picks out a single person, although it can be said to apply to a number of potential candidates, as it were. At least the romantic mind tends to folly in this manner (I am thinking about her) where cold reason suggests otherwise (I am thinking about a set of potential the ones).
However, presently when I say to her "I thought about you before we met" it seems to be true, because now we know that it would actually be her. This is truly romantic! If so, then we have logically validated, or at least salvaged some of the reality underlying my spells of romantic imagination! And at the same time, it is also true that in some sense I was thinking about her before I met her.
Sunday, August 22, 2021
Opis wesela wiejskiego, na które miałem ostatnio zaszczyt być zaproszony.
Była to piękna i zaciszna okolica, otoczona polami i zagajnikami, położona wśród kilu uroczych stawów. Wieczór był wyjątkowo piękny – tuż po zachodzie słońca, na pobliskim polu leżał siwy szal gęstej mgły, pozłocony delikatnymi promieniami wschodzącej pełni księżyca. Niebo było nieskazitelnie czyste, więc mimo pełni widoczne były gwiazdy. W powietrzu panował magiczny bezruch, otulony tajemniczą ciszą, akcentowaną jedynie sporadycznymi plusknięciami ryb w stawie. Jedyną rzeczą mącącą tę serenadę natury był harmider urządzony przez hałaśliwe stado ludzi, który miał miejsce w samym środku tej cudownej nocy.
Saturday, January 2, 2021
Ruminations on the question 'Why there is something rather than nothing?' and the limits of explanation.
Thursday, April 23, 2020
Worlds either exist eternally (without a beginning or end), or don't exist at all.
Note that this doesn't rule out the possibilty of there existing more than one world. Of course, the typical spatiotemporal notions, applicable to any one world, don't apply accross worlds. That is, notions like "x happening in this world at the same time (or before/after) as y happening in another world" or "this world being x distance away from some other world" are meaningless. This doesn't however rule out an imposition of meaningful relations on the possibility space itself.